Agata Danuta Mróz-Olszewska (ur. 7 kwietnia 1982 w Dąbrowie Tarnowskiej, zm. 4 czerwca 2008 we Wrocławiu) – polska siatkarka, 138-krotna reprezentantka Polski w latach 2003-2006, zdobywczyni złotych medali na Mistrzostwach Europy w piłce siatkowej kobiet w 2003 i 2005.
Przegrała walkę z ciężką chorobą” – czytaliśmy niemal w każdym prasowym nagłówku. Przecież nie umierają młodzi, piękni i bogaci. Mocno stąpający po ziemi, pracowici i utalentowani. Do tego mający trójkę dzieci. Onkolog leczący aktorkę dolewa oliwy do ognia i przyciskany przez dziennikarza oświadcza: chciała jeszcze rodzić, była młoda, sami nie mogliśmy dać wiary, że rak tak błyskawicznie będzie się rozwijał.Co roku przybywa 140 tys. pacjentów onkologicznych. Statystyki nie zostawiają złudzeń: obecnie co czwarty Polak zapada na chorobę nowotworową, a w najbliższych latach będzie się diagnozować nowotwór u co drugiej osoby urodzonej po 1970 r. W wypadkach samochodowych rocznie ginie 7,5 tys. osób, na nowotwór w Polsce umiera w tym czasie 90 tys. pacjentów.Dlaczego tak przejmuje nas śmierć człowieka w wieku Anny Przybylskiej, obdarzonego w dodatku gigantyczną wolą życia? – Bo dla śmierci zarezerwowaliśmy w naszych wyobrażeniach tylko schyłek starości – pisze w najnowszym „Tygodniku Powszechnym” Katarzyna Kubisiowska. – Niedołężniejące ciało, malejące siły witalne, suma doświadczeń po brzegi wypełniająca egzystencję, to wszystko toruje niełatwą drogę do zgody na jej nieuchronność. Nie chodzi więc tylko o fakt przedwczesnej śmierci równej babki, która nie się zwariować celebryckiemu blichtrowi. Odejście młodej aktorki w wielu z nas uruchomiło tłumione lęki przed własną śmiercią. Myślimy: i na nas przyjdzie kres, skoro umierają – wydawałoby się – nieśmiertelni, bogaci, szczęśliwi itd., bo w ten właśnie sposób zwykły zjadacz chleba postrzega towarzystwo związane ze światem filmów, glamurowych sesji i wesołych show. A my umrzeć nie chcemy, i już. Nawet nie wiemy, jak ten proces przebiega. Sporadycznym komfortem jest dziś umrzeć w otoczeniu rodziny i własnym łóżku, zaś standardem – w samotności, za szpitalnym parawanem. Więc obsesyjnie podglądamy. Porównujemy zdjęcia Przybylskiej młodziutkiej i tej z czasów chorowania. Co się w niej zmieniło, co robiła – w ogóle: jak to wszystko wyglądało?Sama Przybylska w wywiadach sprzed kilku miesięcy powtarzała: cieszę się chwilą, każdym drobiazgiem. Dawniej minuty przeciekały przez palce, teraz stały się darem nie do przecenienia. – Mogę sobie tylko wyobrazić, z jaką nawałnicą psychicznego cierpienia musiała się skonfrontować – pisze Kubisiowska. – Ile łez wylała nad tym, że nie przyjdzie jej uczestniczyć w doroślejącym życiu córki i synów. W tym wszystkim potrafić się ucieszyć tu i teraz? Przybylska całą sobą zademonstrowała dzieciom, że życie przenika się ze śmiercią jak mgła z powietrzem, a mama nie tylko z klasą umiera, ale i z klasą żyje. Że kluczowe są relacje w życiu, to one są warte poświęceń. I że rodzina jest źródłem siły. W tym sensie Przybylska na pewno wygrała – oswoiła najbliższym swoje życie i swoje odejście. Krystyna Przybylska – mama aktorki – napisała w mowie pogrzebowej: „Dziękuję Jarkowi Bieniukowi za 13 lat wsparcia. Okazał się być godnym córki”. W tym sensie Anna też wygrała. I wygrał jej partner. Choroba nowotworowa jest testem na kondycję rodziny.Podobny test przeszła kilka lat temu rodzina znanej siatkarki Agaty Mróz. Mistrzyni Europy zachorowała na białaczkę, a kiedy zaszła w ciążę, lekarze doradzali aborcję – podczas ciąży nie mogła przejść przeszczepu szpiku kostnego, który mógł uratować jej życie. Mróz donosiła ciążę, ale zmarła kilka tygodni po urodzeniu córki Liliany. Tę historię, a także historię sześciu lat życia po śmierci żony, opowiada na łamach „Tygodnika Powszechnego” Jacek Olszewski, wdowiec po Agacie Mróz.– Rozmawiamy o niej – mówi Olszewski. – Tylko te rozmowy muszą być dostosowane do wieku. Dla Liliany mama jest razem z dziadkami „u aniołków”, patrzy na nas i czuwa. Jak Agata ma urodziny, puszczamy w niebo lampiony w kształcie serca.Liliana raczej nie pyta o mamę. Choć temat Agaty pojawia się sam. Kiedy Lilka poszła do przedszkola, to bywało, że pytała: „Dlaczego wszystkich odbierają mamy?”. Na pewno jest jej w podobnych sytuacjach przykro.Ale Jacek Olszewski dodaje, że nigdy nie załamał się po śmierci żony – od początku wiedział, że ma dla kogo żyć. – Fajnie nam się w życiu układa. Jakbym grał w totolotka, nigdy bym nie wygrał, a na co dzień mam szczęście. Lilianka ma fajną panią, dobrze się tam czuje, ma wszystkie zajęcia na ósmą, więc nie musi siedzieć pół dnia w szkole. Wierzę, że jakiś anioł stróż nad nami czuwa – wyznaje Olszewski.Mąż Agaty Mróz wspomina ciężkie chwile po śmierci żony – również te związane z napastliwością gazet brukowych. Reporterzy jednej z nich chcieli nawet wedrzeć się do kostnicy, by zrobić zdjęcie trumny. – Przypuszczam, że rodzina Anny Przybylskiej też będzie przechodziła ciężkie momenty, z medialną nawałnicą jeszcze przez wiele miesięcy – mówi „Tygodnikowi” Olszewski. – Mam nadzieję, że dadzą sobie radę. Mąż aktorki zrezygnował rok temu z kariery sportowej, by zajmować się rodziną. Musiał mieć świadomość, że to najgorsze może nastąpić, i jakoś się na to przygotowywać.